wtorek, 23 lipca 2013

Sesje foto od kuchni (cz. 1)

Zacznę od tego, że nigdy nie uważałem się za jakiegoś speca w zakresie sesji foto, czy to organizacyjnego, czy też w zakresie pozującego. Kilka sesji w swoim życiu jednak zorganizowałem i przeżyłem i z tego względu chciałbym przekazać kilka swoich uwag.



fot. Aleksandra Krystians, www.foto-inspiracja.pl

Po pierwsze organizacja nawet najprostszej sesji to spore wyzwanie logistyczno-kreatywne. Wiem, że te dwa wyrazy średnio do siebie pasują, ale w obu aspektach jest tak dużo do zrobienia, że najlepiej jak ekipa sesyjna liczy kilka osób. Gorzej jak z różnych względów wspomniany zespół (nie liczę modeli oraz speców od wizażu i fryzury) to tylko 2-3 osoby.

Podstawą jest zawsze pomysł, który wychodzi albo od jakiejś okazji (np. sesja świąteczna czy ślubna) albo jest związany z jakąś marką ubrań lub konkretnym strojem. Ubrania to nie wszystko, bo sesja musi mieć swoją duszę, dlatego ważne jest same otoczenie (plener lub wnętrza) i motyw przewodni. Jeśli sesja jest planowana w studio to ok, ale jeśli mamy plener to musimy się nastawić na sporo oczu wokół czy wręcz wchodzących w kadr gapiów. Jeśli potrzebujemy konkretne wnętrze to nie zawsze tak łatwo je załatwić. Czasem bez znajomości nie da rady. Owszem bywa, że uda się na zupełnie obcym wcześniej terenie, ale trzeba umieć zainteresować właścicieli danego miejsca o atutach zrobienia sesji właśnie tam. Do tego na wszelki wypadek zawsze warto mieć ustalone a najlepiej spisane co kto gwarantuje i do czego się zobowiązuje. Szczególnie w zakresie oznaczenia potem materiałów z sesji i działań promocyjnych. No, chyba że mamy wielki budżet i stać nas na wynajęcie czego się da.


Zasada jest taka, że im większe miasto tym lepiej. Firmy i ludzie związani z branżą modową są bardziej nastawieni na współpracę w zakresie sesji foto, choć oczywiście często w kwestiach wynajmu wnętrz sam barter nie wystarcza. To oczywiste. Z drugiej strony bardzo wiele firm odzieżowych ma swoje show-roomy, gdzie można przyjść z modelką, przymierzyć i wypożyczyć ubrania do sesji. Dla tych firm, tego typu promocja to wręcz darmowa reklama. Gorzej w mniejszych miastach, jak np. Zielona Góra, gdzie obecnie mieszkam. Sieciówki często nie ryzykują oddania rzeczy na sesję i odsyłają do szefów regionu. A tym albo zależy albo nie. Jeśli dany człowiek chce się wykazać (to samo tyczy się kierowników salonów) to wtedy coś się udaje. Jeśli jednak jest odwrotnie to choćbyś nie wiadomo jak zachęcał nie dasz rady. Moje doświadczenie w tej kwestii jest zgoła różne. Raz się udaje, raz nie. Tym niemniej zawsze znajdzie się jakaś marka, która lubi się pokazać w sesji nawet dla stricte lokalnego pisma. W moim przypadku tak było z C&A, Diverse i House of Gerry Weber i do dziś chwalę sobie współpracę z tymi markami. Tyle na dziś. W drugiej części opiszę kilka faktów o współpracy z fryzjerami, wizażystami i modelami.


To tylko pewna część garderoby do sesji. Zazwyczaj jest co dźwigać i transportować


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz